Ta strona została przepisana.
- KASPER:
- Ja, zazdrosny! chroń Boże mnie od takiej biedy,
- By mi z tego cierpienia brzuch miał schudnąć kiedy!
- Prócz tego że niezmienną wiarę kładę w tobie.
- Zbyt dobre mam mniemanie o własnej osobie,
- Bym się lękał, że przy mnie ktoś ci w oko wpadnie.
- Takiego jak ja gaszka gdzież znajdziesz tak snadnie?
- MARYSIA:
- Otóż to: takim winien być każdy mężczyzna!
- Choćby i był zazdrosny, niech tego nie przyzna.
- Cóż zyska, kogo brzydki ten płomień rozpala?
- Wspiera tylko zamiary własnego rywala,
- I na zalety tego, który go tak trwoży,
- Nieraz swym gniewem oczy kochanki otworzy.
- Nie jeden już w ten sposób wygrał swoją sprawę
- Przez czułego rywala przedwczesną obawę.
- Wciąż się lękać by nie być wywiedzionym w pole,
- To znaczy grać w miłości dość mizerną rolę,
- I samemu się stroić na dudka przed czasem.
- To sobie pan pozwoli powiedzieć nawiasem.
- ERAST:
- Więc dajmy temu pokój. Mówisz, że mnie kocha?
- MARYSIA:
- Wart byłbyś, aby z panem podrożyć się trocha;
- I, aby pana skarać, powinnabym dłużej
- Ukryć przed nim cel mojej godzinnej podróży.
- Masz, spojrzyj i uspokój swą trwogę nieznośną.
- Wszak niema tu nikogo, możesz czytać głośno.
- ERAST czyta:
- „Miłości twej zapał — oto twoje słowa —
- „Nie cofnie się dla mnie przed niczem:
- „Niechajże więc dłużej swych chęci nie chowa,
- „I stanie przed ojca obliczem.
- „Niech kreśli wymownie swe prawa, na zawsze
- „Wyryte w dziewiczem mem sercu,