Ta strona została przepisana.
- Gdzie miesiąc temu, jeśli ma pamięć nie kłamie,
- Obiecał mi pan kupić pierścionek.
- ERAST: Pojmuję!
- KASPER:
- A szelmeczka!
- ERAST: To prawda, i winnym się czuję,
- Żem zapomniał wywiązać się ze swych przyrzeczeń.
- MARYSIA:
- Przecież ja nie dlatego, żebym swoją pieczeń...
- KASPER:
- O, gdzieżby!
- ERAST dając jej swój pierścień:
- Ten pierścionek może ci przypadnie
- Do gustu; przyjm go w zamian: bardzo ci z nim ładnie.
- MARYSIA: Pan żartuje; takiegobym nie śmiała nosić.
- KASPER:
- Biedna trusia: a bierzże! nie dajże się prosić;
- Odmawiać, kiedy dają! czyś z zmysłów obrana?
- MARYSIA:
- Więc dobrze; wezmę jako pamiątkę od pana.
- ERAST: Kiedyż u stóp anioła mego złożę dzięki?
- MARYSIA:
- Myśl pan, jak z ojca wydrzeć prawa do jej ręki.
- ERAST:
- Lecz, gdyby mnie odrzucił...
- MARYSIA: Wówczas się pokaże;
- My uczynimy wszystko, co serce nam każe.
- W ten czy ów sposób, musim złączyć was oboje;
- Rób pan zatem co możesz, a my zrobim swoje.
- ERAST:
- Żegnaj; dzisiaj rzecz całą wyjaśnię z pewnością.
Erast odczytuje pocichu list.
- MARYSIA do Kaspra:
- A my, jakże tam stoi znów z naszą miłością?
- Nic mi o niej nie mówisz.
- KASPER: Niby w naszym stanie,