Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom I.djvu/280

Ta strona została przepisana.
ALBERT:
Ich dłoń zastąpi dzielnie me ramię zbyt stare.
MASKARYL:
Wierzaj mi pan, że Łucja przez wstyd tylko kręci.
ALBERT:
Wierz mi, że nie pomogą ci niebiescy święci.
MASKARYL:
Wszak znany panu Ormin, notarjusz dość wzięty?
ALBERT:
A kat, Drabinka, znany ci, łotrze przeklęty?
MASKARYL:
I Szymon, krawiec, sławny ze zdatności swojej?
ALBERT: I nowa szubienica, co na placu stoi?
MASKARYL:
Zobaczysz, że poświadczą, com rzekł prawdy głosem.
ALBERT:
Zobaczysz, że wnet zrobią koniec z twoim losem.
MASKARYL:
Oni świadkami byli, stwierdzą to przed prawem.
ALBERT:
Oni wszystkie szelmostwa twe pomszczą niebawem.
MASKARYL: Te oczy oglądały zamianę pierścionka.
ALBERT:
A te ujrzą, jak będziesz dyndał u postronka.
MASKARYL:
Jako znak, Łucja czarną włożyła zasłonę.
ALBERT:
Jako znak, na twem czole to jest nakreślone.
MASKARYL:
Cóż za starzec uparty!
ALBERT:Cóż za łotr bezczelny!
Ciesz się, że mój sędziwy wiek nie jest dość dzielny,
By wraz ukarać twoje niecne przedsięwzięcie:
Ale to nie ucieknie, przyrzekam ci święcie.