Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom I.djvu/292

Ta strona została przepisana.
ŁUCJA:
Nie, nie, nie czyń pan tego: zbyt uległa jestem,
Mógłbyś się łatwo spotkać z zbyt słabym protestem.
ERAST:
Nie, łaska, co me błędy zatrze w twej pamięci,
Choć rychła, powolniejszą będzie od mych chęci;
Nie chciej jej skąpić, pani: serc naszych zapały
Mają snać trwać na wieki, gdy tyle przetrwały.
Błagam więc panią, powiedz: z win moich ogromu
Czym rozgrzeszon?
ŁUCJA:Ach... możesz odwieść mnie do domu..

SCENA CZWARTA.
MARYSIA, KASPER.
MARYSIA:
Cóż za miękość niegodna!
KASPER:O niecna słabości!
MARYSIA:
Rumienię się ze wstydu.
KASPER:Wściekam się ze złości.
Nie sądź, że ja się bronić będę równie słabo.
MARYSIA:
Nie myśl, że tu jest sprawa z ślamazarną babą.
KASPER:
Chodźno, chodź, a zobaczym co panienka wskóra.
MARYSIA: Niechaj się jegomości tylko nie ubzdura,
Że to sprawa z tą gąską, moją panią. Proszę!
Byłoby po czem płakać! straszne mi rozkosze!
Ja miałabym się czulić do twej gęby głupiej?
Gonić za tobą może? Niech cię inna kupi,
Co cię nie zna, grubasie!
KASPER:Z tej zaczynasz beczki?
Proszę, proszę, zabieraj te swoje wstążeczki,
Swoje kokardki: zaszczyt to dla nich zbyt wielki,
By miały dłużej dyndać u mej kamizelki.