Ta strona została przepisana.
- Że czystym jego płomień i że miłość stałą,
- Ojca twego na świadka wezwać mogę śmiało.
- POLIDOR:
- Tak, mój synu; uspokój się, dość tej zabawki;
- Czas, by się wyjaśniły już te ciemne sprawki.
- Ta, z którą połączyła cię przysiąg wymiana,
- Oto właśnie tu stoi przed tobą przebrana.
- Ważne były przyczyny, by ją, jako dziecko,
- Ukryć pod tą postacią, oczom tak zdradziecką;
- Później miłość do nowej popchnęła ją zdrady,
- Co się stała przyczyną domów obu zwady.
- Nie spoglądaj po wszystkich wzrokiem nieprzytomym:
- To, co ci tu powiadam, jest faktem niezłomnym.
- Ona to, głosem Łucji, lecz własną osobą,
- Wiecznych ślubów zadatki wymieniła z tobą,
- I, tym podstępem wszystkich zmyliwszy na chwilę,
- W dwu rodzinach zasiała niepokojów tyle.
- Lecz dziś, skoro Askanjusz stał się już Dorotą,
- Potrzeba, aby jawnie, za wspólną ochotą,
- Nowy węzeł uświęcił rzecz po wszystkie czasy.
- ALBERT:
- I to właśnie być miały te straszne zapasy,
- Któremi miałeś zmazać krzywdę dobrej sławy,
- A których wszak królewskie nie bronią ustawy.
- POLIDOR:
- Widzę, żeś zaskoczony przygodą tak ciemną;
- Lecz nic nie wskórasz, bronić chciałbyś się daremno.
- WALERY:
- Nie, nie, wzdragać się ani w myśli mi postało;
- I, choć w istocie jestem zdumiony niemało,
- Zachwyca mnie ten fortel i w sercu mem gości
- Razem tyle podziwu, dumy i miłości,
- Iż oczy te tak słodkie...
- ALBERT: Mniemnać się odważę,
- Iż to, co chcesz jej mówić, nie zbyt idzie w parze