wość spojrzenia Moliera: to wyrafinowanie mózgowe i literackie, te pretensje do oderwania się od pyłu ziemi, zaszczepione na bardzo grubej jeszcze obyczajowości, to jedna z cech tego XVII w. Przypomnijmy sobie najjaskrawsze rysy ze współczesnych pamiętników: znacznie później jeszcze widzimy, u Saint-Simona, iż wielkie damy na pokojach królewskich biorą w potrzebie lewatywę, odwróciwszy się poprostu tyłem do kominka, ugiąwszy majestatycznej spódnicy, i nie przerywając (prawdopodobnie bardzo subtelnej) rozmowy. A „Hisiorja miłosna Galji“ Bussy Rabutina: cóż tam za kwiatki obyczajowości! W zamian za to, słowo „chustka do nosa“, powiedziane ze sceny, wywołało najwyższe zgorszenie, a pocałunek w rękę byłby tam czemś bardzo rażącem. Ujrzymy to jeszcze przy kampanji Moliera o Szkołę żon.
Wreszcie, w satyrze tej, Molier walczy przeciw gwałtom popełnianym na języku. Podobnie jak dążność do wysubtelnienia uczuć zwyrodniała w sentymentalne i pedantyczne brednie „Mapy krainy czułości“, tak i wyrafinowania językowe „Wykwintniś“ i ich nadwornych pisarzy, przyniósłszy piśmiennictwu francuskiemu niemało dobrego, zaczęło grozić przesadą i sztucznością. Ciągłe mówienie obrazami, metaforami rozprowadzanemi z całym pedantyzmem w szczegóły, egzaltacja superlatywów, oraz zacieśnianie się w umówionej gwarze, wszystko to wytwarzało atmosferę jakiejś stęchlizny duchowej; Molier wybija pięścią szybę i wpuszcza świeże powietrze. A jak bardzo naleciałości te językowe mogły się stać niebezpieczne, przekonamy się nieraz na samym Molierze: styl jego, kiedy chce być ozdobny i dworny (najczęściej, coprawda, w jego „urzędowych“ widowiskach), nieraz przywiedzie nam na pamięć łamańce „wykwintniś“.
Sprawa Moliera była tu zatem dobrą sprawą. A je-
Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom I.djvu/316
Ta strona została przepisana.