wych i komicznych rysów. I humor, humor tryskający z każdego słowa, nie lękający się błazeństwa, jaskrawości, humor nieodparty, porywający. Wogóle cechą tych pierwszych komedyj Moliera jest ich niezmącona niczem wesołość, do której nie mięsza się jeszcze nic goryczy ani owego „makabrycznego“ pierwiastka którym trąci nieraz jego późniejszy humor. To pierwsze upojenie twórczości, radosne kipienie budzącego się i zyskującego swą świadomość geniuszu.
Powodzenie było olbrzymie, żywiołowe. Można się domyślić, że, jeżeli królowym salonów i ich satelitom nie była w smak ta komedja, to w zamian mężów i ojców Molier miał od pierwszej chwili za sobą. A także i ten „parter“, to mieszczaństwo paryskie, które od początku odczuło w Molierze rzecznika własnej duszy i temperamentu. Podobno, podczas pierwszego przedstawienia, jakiś staruszek podniósł się i zakrzyknął: „Śmiało, Molierze, oto mi dobra komedja!“ Poczciwina musiał mieć zapewne w domu swoją Kasię i Magdusię.
Czy „prawdziwe wykwintnisie“ zrozumiały to co później Molier pisze w przedmowie, że „kobiety naprawdę wykwintne nie powinny czuć się dotknięte, gdy się wyszydza pocieszne gąski, silące się na ich liche naśladownictwo“, to więcej niż wątpliwe; tyle pewnem jest, iż salony wprawiły w ruch wpływowych galopantów i uzyskały nawet zakaz grania sztuki. Coprawda, tylko na kilka dni; tak iż zakaz ten, jak zwykle, posłużył jedynie jako „reklama“ i sprawił, iż, na następne przedstawienie... podwojono ceny. Cześć talentom Moliera jako administratora! Cały Paryż chciał widzieć tę komedję; z prowincji odbywały się istne pielgrzymki; wedle współczesnego kronikarza, osoby, które nie widziały Wykwintniś, nie śmiały przyznać się do tego bez rumieńca. Zupełnie jak Kasia u Moliera:
Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom I.djvu/318
Ta strona została przepisana.