Mimo jednak wszystkich gromów jakie rzucali nań wrogowie, jedno jest faktem: Molier nieskończenie podniósł w godności komedję i rzemiosło komedjopisarza. Pomogła mu w tem sympatja i poparcie króla, zapewne. Ale, powtarzam, faktem jest, iż przepaść, jaka istniała przed nim między komedją a tragedją, znikła; ogół zaczyna rozumieć, że są to dwie formy ujęcia życia, z których żadna nie ustępuje drugiej, a nawet prawda komiczna może być czemś o wiele trudniejszem niż koturn tragiczny. O ile bowiem tragizm może być fałszywy, o tyle komizm musi być szczery. Jeżeli mamy sądzić z dzisiejszej epoki, pojęcia te zwyciężyły — we Francji przynajmniej — zupełnie; komedja opanowała teatr, stała się narzędziem zapomocą którego autor może uczyć, bawić, wzruszać; tragedja stała się przeżytkiem. Molier był w tem — jak w tylu innych rzeczach! — nawskróś nowożytnym człowiekiem; wyprzedzał o wiele swoją epokę.
Bo też i w samem swojem dziele, Molier zaciera niejednokrotnie granicę między komizmem a powagą życia. Wesołość była żywiołem tego genjusza komedji; że jednak w drodze do niej była mu busolą prawda, Molier raz po raz dochodzi do punktu, w którym, z poza komicznej maski, życie ukazuje mu swoje poważne, smutne, tragiczne nawet oblicze.
Aby oddać to życie tak jak on je pojmował, nie mogły mu wystarczyć współczesne formy teatru. Teatr ten skupiał się na dwóch krańcach: z jednej strony wspaniały heroizm Kornelowskiej tragedji, z drugiej
Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom I.djvu/48
Ta strona została przepisana.