rzył, czy też, głosząc to, wchodził jedynie w dusze zakochanych, którym pragnienie rozsnuwa przed oczami miraże szczęścia? Tyle jest pewne, że w utworach swoich takiego szczęśliwego małżeństwa nie pokazał. W teorji, jest ono przedmiotem dotkliwych żarcików, leżących zresztą w tradycjach gallijskiego humoru; w praktyce, małżeństwa, które widzimy, to Chryzal i Filaminta, Orgon i Elmira, Argan i Beliza, Sganarel i Marcyna, nie mówiąc już o biednym Grzegorzu i jego połowicy. Jak będzie wyglądało małżeństwo Horacego i Anusi (Szkoła żon), czy będzie naprawdę tak urocze jak sobie to roją, — nie wiemy. Powiedzmy zresztą, że Molier mało zajmował się subtelnościami problemu pożycia dwojga ludzi: dobór wieku, młodość dla młodości (jeżeli pominiemy wyjątkowy wypadek: Aryst — Leonora, w Szkole mężów), oto dość zdawkowy i nie zawsze zgodny z życiem aksyomat. Opracowanie psychologji i fiziologji małżeństwa zostawił Molier w puściźnie Balzakowi.
A miłość? jaki stosunek Moliera do jej problemu? Mówiliśmy już: miłość, ludzka miłość, pierwszy raz niemal z nim wdziera się na scenę i rozgrzewa ją swem ciepłem. Ileż tu jej odcieni! To para dzieciaków — Horacy i Anusia — w Szkole żon; to nazbyt rozsądni może, ale tak rzetelni w swej miłości Klitander i Henryka (Uczone białogłowy); to don Juan, artysta na kobiecie, ciekawy jej psycholog; to Tartufe ubierający swe arcy-ziemskie pragnienia w słowa wionące zapachem zakrystji. — Jak dobrze zna Molier ową miłość rodzącą się podświadomie
Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom I.djvu/79
Ta strona została przepisana.