z urażonej ambicji (Księżniczka Elidy), która stanie się główną osią teatru Marivaux! A jeżeli w wielu utworach Molier ogranicza miłość do roli konwencjonalnego węzła, i wówczas umie z niej wydobyć ładne i prawdziwe rysy. Dość wspomnieć owe trzy warjanty „zwad miłosnych“: w komedji pod tymże tytułem, w Świętoszku i w Mieszczaninie szlachcicem. A czasem idzie w głąb; wydobywa na jaw owe warstwy, w których miłość kryje w sobie ileż naiwnego egoizmu, jak np. w owej apostrofie Alcesta, która tak słabo trafiła do przekonania Celimenie (i słusznie):
Byś się znalazła w biedzie, w nędzy, poniewierce,
By niebo cię stwarzając, odarło cię z mienia,
Nie dało stanowiska, rodu ni znaczenia
Aby jedynie mego dla cię serca tkliwość
Mogła nagrodzić doli złej niesprawiedliwość,
I bym mógł dożyć wówczas radości i chwały
Że z moich rąk jedynie los swój bierzesz cały...
Molier zna te stany duszy, w których miłość graniczy z nienawiścią; u Alcesta obleka się to polorem szlachetności; u Piotrusia (Don Juan), dziecka ludu, wyraża się naiwnie:
Piotruś: A nie, do paralusza! Wolałbym żebyś zdechła, niż żebyś miała być czyją inną.
To ostatnie powiedzenie Karolki jest rozkoszne!