każdy brał z poprzedników lub nawet współczesnych co mu się podobało, co mu było potrzebne, przerabiając, naśladując lub wcielając wprost bez żadnego skrupułu i zarzutu. Czy ten sposób pojmowania rzeczy nie był zdrowszy niż dzisiejszy przymus oryginalności za każdą cenę, możemy uważać za kwestję otwartą. Jeden z krytyków francuskich powiada, iż, gdyby w owej epoce panowały dzisiejsze skrupuły w tej mierze, literatura stałaby się uboższą o jaki tuzin arcydzieł.
Dodajmy zarazem, iż Molier, jeżeli brał z drugiej ręki, to na sposób Szekspira; jeżeli czerpał, to zawsze aby poprawić, aby genjalną, czasem drobną zmianą, nadać słowu lub scenie właściwy ton i wyraz. Ten i ów rys, który wziął w ten sposób ze swych poprzedników (jak owo słynne: qu’allait-t-il faire dans cette galère[1] z Cyrana de Bergerac) ocalał dla potomności; jak i nazwisko niejednego miernego pisarza ocalało od niepamięci jedynie tem, że pisarz ów miał zaszczyt być ograbionym przez Moliera.
Mimo wreszcie iż sam Alcest w Mizantropie „nie sądzi aby czas w tem miał grać jaką rolę“, jeżeli chcemy trafnie oceniać twórczość Moliera, zawsze powinniśmy mieć na oku warunki jego tworzenia. Wspomniałem już o szeregu utworów kreślonych na zamówienie, z narzuconemi życzeniami i bardzo zazwyczaj krótkim terminem; ale nawet i w innych, bardziej
- ↑ „Po kiegoż licha łaził na ten statek?“ (Szelmostwa Skapena).