DONA INEZ:
To los, za który, pani, twoje piękne oczy
Niesłusznie dzisiaj wyrzut i zgryzota tłoczy.
Jeśli zbyt nikłe wdzięki mej skromnej postaci
Sprawiły, iż kochanek zmiennością mi płaci,
Wierzaj, od tego ciosu mniej serce mnie boli,
Gdy ty, księżniczko, jesteś sprawczynią mej doli;
I zmienności tej sobie za hańbę nie liczę,
Gdy za swój cel ma twoje, tak słodkie oblicze.
Jeśli me serce smutkiem napełnia ta sprawa,
To stąd, iż twym pragnieniom, pani, w poprzek stawa,
I w żalu, co z przyjaźni dla cię szczerej płynie,
Me nazbyt mdłe powaby oskarżam jedynie,
Iż nie umiały do się przykuć serca, które
Twym chęciom zadać może tak ciężką torturę.
DONA ELWIRA:
Oskarżaj raczej swoją skrytość niepoczciwą,
Co taiła serc waszych wymianę tak żywą.
Takie zwierzenie, prościej zmierzając do celu,
Obu nam oszczędziłoby udręczeń wielu;
I hołd zmiennika, słusznym chłodem z mojej strony
W samem zaraniu pierwszem do szczętu zmrożony,
Mógłby...
DONA INEZ: Oto don Sylwjo; witaj swego pana.
DONA ELWIRA:
Możesz tutaj pozostać przezeń niewidziana:
Ale nie odchodź, proszę, hrabino, albowiem
Chcę, abyś była świadkiem tego co mu powiem.
DONA INEZ:
Więc dobrze; choć rozsądek sam powiada zdrowy,
Że lepiej-by nie słyszeć podobnej rozmowy.
DONA ELWIRA:
Skutek jej, jeśli niebo mych chęci wysłucha,
Nie powinien być przykry dla twojego ucha.