Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/114

Ta strona została przepisana.
SCENA PIĄTA.
DON ALFONSO (mniemany don Sylwio), DONA
ELWIRA, DONA INEZ w męskiem przebraniu, ELIZA.

DONA ELWIRA:
Nim przemówisz, gorąco prosić się ośmielę,
Byś mnie panie, pozwolił słów wyrzec niewiele,
Do uszu naszych wieść już doniosła twe czyny,
Co skroń twoją w tak świetne znów stroją wawrzyny;
Podziw u wszystkich budzi to, iż w czas tak krótki,
Dla sprawy tak przemożne uzyskałeś skutki,
Wtem dobrze, że, za takie przyjaźni dowody,
Nie można żądać nazbyt wspaniałej nagrody,
I że wdzięczności długi są nieopłacone
Za czy, co bratu ojców przywraca koronę.
Lecz, jakichbądź ci przewag ta wdzięczność użyczy,
Chciej szlachetnie korzystać ze swojej zdobyczy,
I nie dozwól, by owa szczęsna losów kolej
Stała się dla mnie jarzmem najsroższej niewoli,
By twa miłość, co zna wszak serca mego wnętrze,
Upierała się gwałcić me czucia najświętsze,
I zadała, by brat ów, jeśli to się stanie,
Od łez siostry poczynał swych
Wszak są w Leonie serca, które, w tej potrzebie,
Piękniejszą mogą stać się nagrodą dla ciebie,
I czyn twój wszak wspanialszej podzięki wymaga,
Niż daru serca, co się oddać samo wzdraga.
Czyż można czuć w swej duszy radości choć trocha,
Gdy przemocą zdobywa się to, co się kocha?
Nazbyt smutna to zdobycz, iw sposób tak szpetny
Nie chce zostać szczęśliwym kochanek szlachetny;
Nie pragnie nic zawdzięczać prawom obowiązku,
Co wbrew sercu nakłania nas do tego związku,
I zbyt wzniosłe dla lubej swe żywi zamiary,
Aby spokojnie ścierpieć widok tej
Nie iżby chciało serce me innej osobie