Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/118

Ta strona została przepisana.

Przysiągłem to na miłość którą żywią dla niej,
I pragną umrzeć, będąc ci posłusznym, pani.
Lecz twa gwałtowna radość, jeszcze raz przyznają,
Na próbą nazbyt ciężką me czucia podaje,
I w takiem przejściu, dusza najbardziej powolna
Nie zawsze swe wybuchy powściągnąć jest zdolna.
Pani, racz mi oszczędzić tej mąki straszliwej;
Wstrzymaj na chwilą swoje weselne porywy,
I jakbądź cię ten płomień rozpala ochoczy,
Pozwól, niech nań nie patrzą me nieszczęsne oczy.
Wszak to najmniejsza łaska, o jaką z twej strony
Może błagać kochanek tak srodze wzgardzony.
Twoich udręczeń, pani, kres już niedaleki,
Wnet uciesze cię, z oczu twych schodząc na wieki.
Pójdą tam, gdzie ma dusza, zbyt pełna boleści,
Dowie się o twych ślubach jeno z głuchej wieści:
A wieść ta, cios zadając czuciom niewygasłym,
Ostatniej mej godziny wraz stanie się hasłem.
DONA INEZ:
Twa skarga, książę, nazbyt jest niesprawiedliwą.
Twej boleści księżniczka współczuje zbyt żywo,
A radość, którą sobie wykładasz inaczej,
Płynie z wesela jeno, co tobie się znaczy;
Tak, serce jej się szczęściem podwójnem rozpala,
Widząc brata w osobie twojego rywala:
Oto don Alfons, który, dufny w swoje prawa,
Zbywszy już tajemnicy w oczach świata stawa.
DON ALFONSO:
Me serce, Bogu dzięki, po męczarni długiej,
Uwieńczone zostało nad swoje zasługi,
I tem większa w niem radość w tym błogim dniu gości,
Iż może się przysłużyć, panie, twej miłości.
DON GARCJA:
Wielką jest twa łaskawość, panie, bez wątpienia,
Ziszcza ona najtkliwsze duszy mej pragnienia;
Cudem, na który patrzą, jak olśniony stoją,