przeciw galantom, kreśli satyrą stroju modnisiów, takich właśnie jacy tłoczyli się na scenie przysłuchując się tej komedji; mówi o współcześnie wydanym edykcie przeciw zbytkowi, etc. Jestto, zarazem, jeszcze tradycyjny Sganarel, ale już prawie „charakter“: zgryźliwy, podejrzliwy, wszystko budujący na władzy, ciasny, ograniczony, łatwy do wywiedzenia w pole o ile ktoś zagra w jego dudką. Izabela — którą prześlicznie na krakowskiej scenie grała Jadwiga Mrozowska — to skojarzenie dziewiczego uroku z niepokojącą śmiałością i przebiegłością. Jestto więc już farsa bardzo uszlachetniona, podniesiona w skali o parą tonów, a miejscami pogłębiona.
Pogłębiona o cały morał; bo ta sztuka ma swój morał, swoją poważniejszą, dydaktyczną stroną, i w tem także jest nowa. Molier wypowiada ten morał to ustami Lizety, to Arysta, a można wnosić — czujemy to zresztą! — iż wyraża nim swój optymizm w wilją nowego życia, iż daje jego program. Nie trzeba gnębić młodych srogością, która sprawia iż dzieci nienawidzą rodziców; nie trzeba upokarzać kobiety nieufnością i skrępowaniem: trzeba w niej uznać i uszanować człowieka, pozyskać jej serce, ując ją, zdobyć sobie ufnością i przyjaźnią, a musiałaby być bardzo niegodziwa, gdyby się za to źle wypłaciła! Tak mówi stary Aryst, co młodszy odeń, ale zaciekły w swym konserwatyzmie — możnaby powiedzieć sarmatyzmie — Sganarel przyjmuje z urąganiem. I oto stajemy wobec wiekuistego problemu, który sformułował, zdaje mi się, wielki Monteskiusz, w chwili gdy, w młodszych latach, zabawiał się pisaniem Listów perskich: „Co bardziej skłania kobietę do niewierności, swoboda czy skrępowanie?“ Pytanie dotąd nierozwiązane. Bądź co bądź, w dobie ciasnego i tępego autorytetu mężowskiego i ojcowskiego despotyzmu, lekcja ta nie była bez znaczenia, i rozpoczęła
Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/126
Ta strona została przepisana.