te kampanię, którą wyda swej epoce Molier w imię większej ludzkości w stosunkach rodzinnych.
Jedna tylko rzecz jest tu niepokojąca dla moralisty. o ile chodzi o panną i jej opiekuna, wszystko dobrze. Ale, trzymając się dosłownie tytułu sztuki „Szkoła mężów“, można rozumieć tą komedję tak: cała historja z dwoma braćmi, opiekunami dwóch sióstr, jest poprostu sztuczną konstrukcją, stworzoną dla pogodzenia śliskiego tematu z surowym konwenansem sceny francuskiej i osiągnięcia godziwego rozwiązania. W swobodnym teatrze hiszpańskim, w sztuce która posłużyła za wzór Molierowi, chodzi wprost o żony, nie o pupilki. Otóż, przyjąwszy za fakt niemiły charakter Sganarela, czy i wówczas — jako żona — Izabela spotka się z tak sympatycznem rozgrzeszeniem, skoro, poszedłszy za głosem serca, zabłąka się w nocy pod strzechą kochanka? Ale nie czepiajmy się o to Moliera: on daje głos życiu, i życie przemawia jego ustami ze sceny.
Słusznie — jak to podniósł jeden z komentatorów Moliera — możnaby się dziwić jednemu: a to dlaczego Molier daje Arystowi aż 60 lat, czyniąc swą tezą w ten sposób nazbyt już karkołomną, podczas gdy, bez żadnej zmiany w tekście, mógłby on mieć lat np. czterdzieści, co na ówczesne pojęcia było już wcale sporo. Tak jak jest, akcent tej Leonory brzmi nieco fałszywie: przypomina ona ową panną, o której mówi rajfurka Frozyna w Skąpcu, iż przepada za starcami tak dalece, że zerwała małżeństwo, ponieważ narzeczony miał tylko 50 lat i nie nosiły okularów. Jeżeli to przedślubny optymizm (natchniony może układnością Armandy?), poniósł on tu Moliera stanowczo za daleko.
Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/127
Ta strona została przepisana.