Jesteś o lat dwadzieścia, powiem prosto z mosta
(Choć i mówić nie warto, tak ta rzecz jest prosta),
Czy ma mnie ona skłonić, ażebym w tej mierze
Na fircyków się młodych wzorował manierze?
Abym kapelusikiem przybrał głowę małym,
Co pozwala się wietrzyć móżdżkom przemądrzałym?
Może białej peruki włósieniem obfitym,
Ludzką twarz mi zasłonić każesz jeszcze przytem?
U ramion mały płaszczyk nosić, miast opończy,
Zaś kołnierz, co zaledwo u pępka się kończy?
Mankiety, co wśród sosów pływają po misie,
I pludry w kształt spódniczki, jako ci modnisie?
Trzewiczki zdobne w wstęgi włożyć zamiast buta,
Na podobieństwo łapy kosmatej koguta?
Owe krezy, wśród których, w kunsztownym sposobie,
Co rano musisz więzić swoje nogi obie,
I stąpać rozkraczony, gdy już moda taka,
Co człowieka podobnym czyni do wiatraka?
Udałbym ci się pewnie w takim pięknym stroju,
Bo i ty sam się nosisz podług tego kroju.
ARYST: Do powszechnej należy stosować się miary,
Posłusznym jej być winien, czy młody czy stary.
Zbytek szkodzi we wszystkiem; stąd, człowiek, co w głowie
Ma rozum, tak w ubraniu czyni, jako w mowie:
Bez zbytniego pośpiechu i umiarkowanie,
Zwyczajów się kolejnej poddaje przemianie.
Nie mówię ja bynajmniej, ażeby iść torem
Tych, co wiecznej gonitwy za modą są wzorem,
I, w swej głupiej próżności, bardzo są nieradzi,
Jeśli kto w tych wybrykach ich samych przesadzi;
Lecz sądzę, że znów nie jest zbyt roztropnem wcale,
Tego, za czem świat idzie, unikać wytrwale,
I lepiej wraz z innymi zostać w głupców rzędzie,
Niż być mędrcem, co w wojnie z całym światem będzie,
Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/132
Ta strona została przepisana.