Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/133

Ta strona została przepisana.

SGANAREL:
Znać w tem starca, co, pragnąc wiek swój pokryć sztuką,
Własną siwiznę czarną przystraja peruką.
ARYST:
Szczególną jest twa troska, z jaką, niezbyt grzecznie,
Lata moje na pamięć mi przywodzisz wiecznie,
I zgryźliwość twa ciągłe drwinki sobie stroi
Tak z ubioru, jakoteż z wesołości mojej;
Jakgdyby już, skazanej na mękę powolną,
Starości tylko śmierci czekać było wolno;
Czyż, że czerstwość i żywość służyć jej nie mogą,
Nie godzi się jej nosić rzeźko i chędogo?
SGANAREL:
Cobądźbyś gadał, moim niezmiennym zamiarem
Póki życia pozostać przy mym stroju starym.
Chce mieć na łbie przykrycie, modne czy nie modne,
Pod którem głowa znajdzie schronienie wygodne;
Płaszcz dostatni i w którym, czy jesień czy zima,
Brzuch mój pod czas trawienia dość ciepło się trzyma,
Szarawary do mojej skrojone figury,
Trzewiki, w których noga nie cierpi tortury;
Taki był strój mych przodków, taki mnie dziś służy,
A komu się nie zdaje, niech oczy przymruży.


SCENA DRUGA.
LEONORA, IZABELA, LIZETA; ARYST i SGANAREL
rozmawiają pocichu niepostrzeżeni na przodzie sceny.

LEONORA do Izabeli:
Gdyby cię miał połajać, na mnie wszystko złożym.
LIZETA do Izabeli:
Zawszeż siedzieć zamknięta przed tym światem bożym?
IZABELA:
Taką już ma naturę.