Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/141

Ta strona została przepisana.
SCENA PIĄTA.
WALERY, SGANAREL, ERGAST.

WALERY w głębi sceny:
Patrz, Ergaście, to Argus co mi w drodze stoi,
Surowy ów opiekun ubóstwianej mojej.
SGANAREL myśląc, że jest sam:
Czyż to nie jest rzecz dziwna, niepojęta zgoła,
Jak teraz obyczaje psują się dokoła?
WALERY:
Chciałbym się doń przybliżyć i, jeżeli można,
Spróbuję z nim znajomość nawiązać z ostrożna.
SGANAREL myśląc, że jest sam:
W miejsce tej dawnych czasów surowej prostoty,
Co tak chlubnie zdobiła ojców naszych cnoty,
Młodzież dzisiaj zuchwała, pewna swego zdania,
Rozpustna... Walery kłania się zdaleka.
WALERY: Nie spostrzega, że ktoś mu się kłania.
ERGAST: Może on na tę stronę niedowidzi trochę;
Zajdźmy z drugiej.
SGANAREL myśląc, że jest sam:
To miasto trza nam rzucić płoche.
Dłuższy nasz pobyt tutaj jeszczeby był zdolny...
WALERY zbliżając się powoli:
Muszę do jego domu znaleść przystęp wolny.
SGANAREL słysząc szelest:
He?... Ktoś jakby tu mówił.
myśląc że jest sam: Wśród wiejskiej zaciszy,
Człowiek o modnych głupstwach przynajmniej nie słyszy.
ERGAST do Walerego:
Niechże się pan przybliży.
SGANAREL słysząc znów szelest:
He?
nie słysząc nic: W uszach mi dzwoni.
Myśląc, że jest sam:
Tam się młodą dziewczynę najłatwiej uchroni.