Coby to było z brata mojego pupilką!
Kobieta tem jest, czem ją uczynimy sami.
Hej! puka do drzwi Walerego.
ERGAST: Co tam?
SGANAREL: Oddaj panu, aby znów czasami
Do bazgrania liścików nie nabrał ochoty,
Które słać się ośmiela w tej szkatułce złotej.
Powiedz, że Izabela nań trzęsie się cała,
Patrz, nawet listu jego otworzyć nie chciała.
Niechaj widzi, jak cenią serca jego dary,
I niech porzuci wreszcie szalone zamiary.
WALERY: Cóż ci tam znów oddała owa bestja dzika?
ERGAST: List, panie, a znów z mowy jego tak wynika,
Że ten list Izabela dostała od pana,
I, że natychmiast, gniewem okrutnym miotana,
Zwraca pismo, którego otworzyć nie raczy.
Niech pan czyta: zobaczym, co to wszystko znaczy.
WALERY czyta:
„List ten zadziwi pana z pewnością: zarówno za —
„miar pisania, jak i sposób przesłania listu może się
„wydać wielką śmiałością z mej strony; ale znajduję
„się w położeniu, które nie pozwala mi przebierać
„w środkach. Łatwo zrozumiały wstręt do związku
„ który grozi mi za dni kilka, każe mi ważyć się na
„wszystko; zatem, w niezłomnem postanowieniu wy-
„zwolenia się jakąbądź drogą, mniemałam iż lepiej
„będzie szukać ocalenia w panu, niż w rozpaczy. Nie
„sądź pan wszelako, iż wszystko zawdzięczasz jedynie