WALERY: Zostawiam ci więc miejsce wolne;
Lecz w jednem niech mi będą twe chęci powolne,
O jedno cię dziś błaga kochanek zbolały,
Ciebie, coś jest przyczyną mej niedoli całej;
Błagam cię, to odemnie chciej rzec swojej pani,
Że, choć od trzech miesięcy płonę tylko dla niej,
Ni myśli nie poczęła miłość ma bez zmazy,
W którejby mógł dopatrzeć jej honor obrazy.
SGANAREL: Dobrze.
WALERY:
Że, w mych zamiarach, byłem szczerze skłonnym
Połączyć się z nią węzłem małżeństwa dozgonnym,
Gdyby los, z tobą wiążąc ją ślubem wieczystym,
Nie był stanął zaporą mym pragnieniom czystym.
SGANAREL: Tak.
WALERY:
Że, pomimo wszystko, mniemać jej nie wolno,
By miłość ta w mem sercu zgasnąć była zdolną;
Że, cobądź zapisano mi u niebios tronu,
Przeznaczeniem mem będzie kochać ją do zgonu;
I, jeślibym miłości swej wyrzec się gotów,
To chyba przez szacunek dla pańskich przymiotów.
SGANAREL:
Oto rozsądna mowa: spieszę przed mą panią,
Powtórzyć słowa, co jej skromności nie zranią.
Ty zaś, radzi ci szczerze mój rozsądek zdrowy,
Tę miłość tak szaloną wybij sobie z głowy.
Bądź zdrów.
ERGAST do Walerego:
A, cóż za bałwan!
Litość patrzeć bierze
Na biedaka, co klęskę swą uznał tak szczerze;