Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/161

Ta strona została przepisana.

Chcieć cnotliwą panienkę uprowadzać z domu,
I szczęście jej tak blizkie zakłócać bez sromu?
WALERY:
Ale skądże urosła ta bajeczka cała?
SGANAREL:
Porzuć udanie; ona wszystko mi wyznała;
I raz ostatni przez me usta ci powiada,
Że wiesz chyba, jej miłość komu z nas przypada;
Że jej serce w uczuciach wiernych dla mnie wzrosło,
Toż umrze raczej, niżby tę hańbę przeniosło,
I, w swoim słusznym gniewie, wie dobrze co pocznie,
Jeśli z zamysłem swoim nie skończysz bezzwłocznie.
WALERY:
Jeżeli twoim głosem brzmią jej słowa własne,
Wyznaję, że już wszystko jest dla mnie dość jasne;
Z ust jej kornie przyjmuję wyroki takowe,
I, wobec jej życzenia, chętnie schylam głowę.
SGANAREL:
„Jeżeli“... Zatem, acan nie wierzysz mi wcale,
Gdy ci oznajmiam własne jej skargi i żale?
Chcesz z własnych ust jej gniewu otrzymać tu znaki?
Zgadzam się więc, by twoje rozprószyć majaki.
Chodź ze mną, gdyż innego już niema sposobu,
By ci dowieść, którego przekłada z nas obu.


SCENA CZTERNASTA.
IZABELA, SGANAREL, WALERY, ERGAST.

IZABELA:
Jakto! jego tu wiedziesz? i w jakiejże roli?
Czy chcesz wstawiać się za nim, wbrew mej własnej woli?
Czy może, w twem uznaniu cnót jego ogromu,
Chcesz, bym go pokochała i cierpiała w domu?
SGANAREL:
Nie, duszko, na czyn taki cenię cię zbyt szczerze,
Lecz, gdy on me przestrogi za wymysły bierze,