kowi ogółu, i uważany za rzecz równie trudną zwalczać dzieło życzliwie przyjęte przez publiczność, jak bronić go wówczas, gdy ona je potępiła.
Wiadomo wszystkim, w jakim celu i na jaką zabawę ułożono tę sztukę; uroczystość ta narobiła tyle wrzawy, że zbytecznem byłoby mówić o niej; nie będzie jednak może od rzeczy powiedzieć kilka słów o urozmaiceniach które wpleciono w tę komedję.
Zgodnie z zamiarem autora postanowiono dołączyć do niej i balet. Ponieważ rozporządzano jedynie szczupłą liczbą doskonałych tancerzy, wynikła stąd konieczność rozdzielenia scen tego baletu; trzeba było powplatać je w międzyakty, tak, aby te przerwy pozwoliły tym samym tancerzom wrócić na scenę w innych przebraniach. Aby nie przerywać wstawkami wątku sztuki, spróbowano pozszywać je z treścią o ile tylko możliwe i zrobić w ten sposób z baletu i komedji jedną całość; wobec tego jednak iż czas był bardzo ograniczony i że nie we wszystkiem mogła kierować całem dziełem jedna głowa, nie wszystkie może sceny baletu łączą się ze scenami komedji z równą naturalnością. Bądź co bądź, skojarzenie to stanowi w naszym teatrze nowość, dla której dałoby się znaleźć pewne poparcie w teatrze starożytnym; że zaś spotkało się ono z powszechnym poklaskiem, może posłużyć za wskazówkę dla przyszłych, mniej już spiesznie i z większym namysłem kreślonych utworów.
Skoro zasłona podniosła się do góry, jeden z aktorów, coś jakgdyby ja, ukazał się na scenie w zwyczajnem ubraniu, i, zwracając się do króla z wyrazem pomięszania, począł w bezładnych słowach przepraszać go iż zjawia się sam i że nie stało mu czasu i aktorów, by zgotować Jego Królewskiej Mości spodziewane przez Nią widowisko.
Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/191
Ta strona została przepisana.