Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/218

Ta strona została przepisana.

Spuszczam i starszą sforę: on znów w las się wtaszcza:
Ja przesiadam się, dając bez przerwy baczenie,
Na gniadosza. Znasz wszakże?
ERAST: Zdaje mi się, że nie.
DORANT:
Jakto? ba, to mi konik! szkapa nad szkapami;
Kupiłem go u Gaveau, właśnie temi dniami.
Pomyśl tedy (z innymi to mu się tam zdarza),
Czy śmiałby mnie oszukać, on, co mnie poważa?
Lepszego też nie pragnę i klnę się bez sromu,
Ze pełniejszej krwi konia nie sprzedał nikomu.
Główka jak u Araba, ot, rzekłbyś, panienka,
Szyja jak u łabędzia, wysmukła i cienka,
Pęciny zwinne, mocne, lśniąca sierć na brzuchu,
Żywość, mówię ci, widna w każdziuteńkim ruchu,
Nogi, u kata! nogi! krzyż tęgi (rzecz dziwna,
Mnie jednemu ta szkapa nie była przeciwna;
Nawet Jasiek od Gaveau[1], chociaż zucha kawał,
Gdy miał jej dosiąść, dziwnie nieswój się wydawał),
Zad, co do szerokości, istny dziw nad dziwy,
A uda, Bóg wie jeden! słowem, cud prawdziwy;
Storn pistolów odrzucił zań — byłbym szalony!
Wraz z koniem, co dla króla był tu przywiedziony.
Dosiadam więc gniadosza, niby piorun wali;
Spostrzegam pieski, równią pędzące w oddali;
Popędzam i, przeciąwszy dobry kawał jarem,
Tuż za psiarnią sam jeden zostaję z Drekarem[2].
Jeleń w gąszcz: już z godzinę tropią pieski nasze;
Zagrzewam je, w róg dmucham, co mogę hałaszę,
Rad i wesół, okazja bo w istocie rzadka.
Wykurzam go z gęstwiny — rzecz idzie jak z płatka,
Wtem, przy starszym, wyrywa się spiczak dość spory:
Część moich psów oddziela się od reszty sfory,

  1. Znany współcześnie handlarz koni.
  2. Słynny dojeżdżacz dworski.