ORFIZA wychodząc z domu ze świecznikiem:
Cóż za hałas, mój wuju? moje przerażenie...
DAMIS: Miłem tylko dla ciebie będzie to zdarzenie,
Skoro ono mój upór zacięty zwycięża,
I twojego Erasta daje ci za męża.
Ramię, co mnie od śmierci zbawia niezawodnej,
W twojej dłoni niech znajdzie upominek godny.
ORFIZA:
Jeśli tą ręką spłacić wdzięczność twoją mogę,
Z radością chcę mu podać ją na życia drogę.
ERAST:
Wierzyć nie śmiem w me szczęście, i dotąd w obawie
Jestem, czy się to we śnie dzieje, czy na jawie.
DAMIS:
Weselmy się więc losem, co spad a jak z bajki,
I dla większej uciechy skrzyknijcie tu grajki.
ERAST:
Hej tam, kto puka?
KOLKA: Barwnych masek tłum stugębny:
Niosą z sobą grzechotki i baskijskie bębny.
Maski wchodzą, zajmując całą scenę.
ERAST:
Co! znów natręty! jeszcze! Hej! hola! szwajcarzy!
Wygnać mi stąd co żywo przeklętych nudziarzy.