Ta strona została przepisana.
- LELJUSZ: Czy mogę się zapytać, przez jakie sposoby
- Dostał się do rąk pańskich portret tej osoby?
- SGANAREL na stronie:
- Skąd ta ciekawość? Cóż to! oczom swym nie wierzę...
Mierzy kolejno wzrokiem Leljusza i portret.
- A, rozumiem, skąd jego zmięszanie się bierze!
- Pojmuję teraz, czemu taki był zdziwiony:
- To mój gaszek, a raczej gaszek mojej żony.
- LELJUSZ:
- Wybaw mnie pan z kłopotu i chciej mi wyłożyć...
- SGANAREL:
- Wiemy, wiemy, w istocie, masz się o co trwożyć!
- Twoja-to w tym obrazku widnieje osoba;
- Był on w rękach damulki, którą znamy oba.
- Nie jest mi tajemnicą ten romansik cały;
- Wiem, że najsłodsze wzajem żywicie zapały,
- Nie śmiem tuszyć, doprawdy, w mej wielkiej skromności,
- Bym miał zaszczyt być znanym Waszej Wielmożności,
- Lecz proszę, byś porzucił te zabawki płoche,
- Co w oczach męża łaski nie znajdą ni trochę;
- I wiedz, że, co przysięga małżeńska związała...
- LELJUSZ:
- Jakto! więc ta, co portret ów w swem ręku miała...
- SGANAREL:
- Jest moją żoną, ja zaś jej mężem.
- LELJUSZ: Twej żony?
- SGANAREL:
- Tak, żony, której mąż jest srodze oburzony.
- Wiesz już, o co mi chodzi; ja spieszę rzecz całą
- Objaśnić jej rodzinie.
SCENA DZIESIĄTA.
- LELJUSZ sam: Zatem już się stało!
- Tak, mówiono mi przecież tę rzecz nie do wiary,
- Że jest żoną największej pod słońcem poczwary.