Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/252

Ta strona została przepisana.

Toteż, gdyby me czoło los, co wszystkiem włada,
Przystroił nakształt głowy mojego sąsiada,
Dzięki mojemu wzięciu, mam pewną nadzieję,
Ze jedynie pocichu ktoś się tam pośmieje;
Ą kto wie, może nawet mnie pociecha czeka,
Ze jakaś dobra dusza powie: szkoda człeka.
Ale z tobą, mój kumie, to rzecz inna; azaż
Sam nie widzisz, że karku djabelnie narażasz?
Ty, który za słabości choć najlżejszy pozór,
Na każdym tak ostrzyłeś swój zjadliwy ozór,
Coś się miotał na mężów niby bies kulawy,
Musisz się ostro trzymać, by nie pokpić sprawy;
Bo, jeśli choć najmniejszy powód dasz do drwinek,
Bądź pewny, że wywloką go bodaj na rynek,
I...
ARNOLF: Mój kumie, zbyteczna twa cała nauka;
Musi wstać bardzo rano ten co mnie oszuka.
Znam wszystkie owe sztuczki misterne i zdrady,
Któremi te kobietki mylą swoje ślady;
Że zaś w tej walce łatwo ich zręczności ulec,
Zawczasum się postarał o pewny hamulec
I głupota tej, którą dziś biorę za żonę,
Najlepszą memu czołu stanowi obronę.
CHRYZALD:
Myślisz, że jej głupota zmienia rzeczy postać?
ARNOLF:
Niech bierze głupią, kto sam głupcem nie chce zostać.
Wiem, że twa połowica ma rozumek duży;
Lecz rozum żony nic mi dobrego nie wróży,
I znam ja niejednego, co mu poszło w pięty,
Że wziął małżonkę nazbyt obfitą w talenty.
Ja nato będę szukał dowcipu u żony,
By nim miała napełniać zebrania, salony,
Lub też, wierszem i prozą równie wyszczekana,
Pięknoduchów, markizów przyjmować od rana,
Podczas gdy ja, pod nazwą męża swojej pani,