Gdy o tem dłużej myślę, do wniosku przychodzę,
Iż lepiej, żem, szukając go, zgubił się w drodze;
Trwoga, co serce moje w niepewności trzyma,
Nie dałaby się ukryć przed jego oczyma:
Wybuchnąć byłbym zdolny wkońcu w słusznym gniewie,
A nie chce, aby odgadł to o czem nic nie wie.
Lecz ja nie jestem człowiek, co na to pozwoli,
By mu gaszek po domu buszował dowoli:
Muszę to skończyć; zbadać mi trzeba, bez zwłoki,
Jak daleko zajść mogły ich wzajemne kroki.
Honor mój nie jest dla mnie rzeczą ladajaką;
Wszak ona już dziś żoną moją jest niejako;
Jej hańba na mą głowę spadłaby potrosze,
I całej tej zabawy ja koszta ponoszę.
Fatalny ten mój wyjazd! przeklęte podróże.
Puka do drzwi.
GRZELA:
O, co teraz, to...
ARNOLF:
Cicho. Chodźcie tutaj. Nuże!
Bliżej, bliżej: tu chodźcie. Cóż ty tak zdaleka ?...
AGATKA:
Och! pan tak strasznie patrzy, krew z serca ucieka.
ARNOLF:
Ha! Więc tak wypełniono tu rozkazy moje?
I na współkę zdradzaliście mnie tu oboje?