Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/267

Ta strona została przepisana.

AGATKA padając Arnolfowi do kolan:
Panie, niech mnie pan nie zje, zlituj się nademną!
GRZELA na stronie:
Wściekły pies go ukąsił; błagać go daremno.
ARNOLF na stronie:
Uff! mówić nie potrafię, pot mi spływa z czoła,
Duszę się, chciałbym się móc rozebrać do goła.
Do Grzeli i Agatki:
A, wy szelmy! więc, choć wam mówiłem wyraźnie,
Daliście, by mężczyzna...
Do Grzeli, który chce uciekać:
Chcesz uciekać, błaźnie!
Czekaj, ja cię...
Do Agatki: Ni kroku! Ja ci tu postoję!
Gadaj mi zaraz!...
Do Grzeli: Tak jest! gadajcie oboje...
Grzela i Agatka wstają i znowu chcą uciekać.
Kto się ruszy, zatłukę kijem bez gadania.
W jaki sposób ten człowiek wkradł się do mieszkania?
Dalej! mówcie. No, prędko, żwawo, szybko, rychło,
Bez łgarstw. No?
GRZELA i AGATKA: Ach!
AGATKA znów przypadając do kolan Arnolfa:
Ze strachu serce mi ucichło,
GRZELA padając do kolan Arnolfa:
Umieram.
ARNOLF na str.: W pociem cały; brakło mi oddechu;
Trzeba się przejść, ochłodzić; tak, tak, bez pośpiechu.
Mogłemż przewidzieć, kiedy dzieckiem go widziałem,
Że on na to wyrośnie? Drżę na ciele całem!
Myślę, że lepiej będzie, abym od niej samej
Łagodnością wybadał rozmiary tej plamy.
Pohamujmy się; teraz na gniewy nie kolej.
Cierpliwości, me serce, powoli, powoli.
Do Grzeli i Agatki:
Wstańcie, idźcie do domu wołać tu Anusi,