Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/282

Ta strona została przepisana.

To nie żarty, Anusiu, co mówię; prawdziwie
Każde słowo twe serce winno chłonąć chciwie.
Idąc za tą nauką, twa duszyczka mała
Będzie zawsze jak lilja, czyściutka i biała;
Lecz, jeśli ją ku złemu chętka zwabi marna,
Dusza stanie się zaraz niby węgiel czarna;
Wszystkim będziesz przedmiotem wstrętu i obawy,
I pójdziesz kiedyś, jako łup szatana prawy,
Tam, gdzie złe żony smoła roztopiona czeka:
Od czego niech zachowa cię niebios opieka.
Dygnij teraz. Podobnie jak mniszka w klasztorze
Bez reguł znajomości obejść się nie może,
Toż samo i w małżeńskim przygodzi się staniej
I tu oto w kieszeni mam ważne pisanie,
wstaje:
Co żony obowiązki kolejno porusza.
Nie wiem, kto jest autorem; zacna jakaś dusza.
Pragnę, by to lekturą twą było jedyną.
Masz. Zobaczym, czy dobrze to czytasz, dziewczyno.
ANUSIA czyta:

Maksymy małżeńskie,[1]
czyli obowiązki zamężnej niewiasty,
wraz z jej codziennem ćwiczeniem.
I. Maksyma.

Której niebios wola święta
W łożu męża miejsce daje,
Wiecznie o tem niech pamięta,
Choć dziś inne obyczaje,
Że mąż w wszelakiej potrzebie
Chce ją mieć tylko dla siebie.
ARNOLF:
Co to znaczy, dokładniej objaśnię cię potem:
Teraz, wystarczy gdy się zapoznasz z przedmiotem.

  1. Jest to parafraza nauk św. Grzegorza z Nazjansu.