Ta strona została przepisana.
- Wielkim krzykiem poruszyć wraz sąsiedztwo całe,
- I z miasta wyszczuć mego honoru zakałę.
Podczas słów Sganarela, Celja zbliża się powoli, i czeka aż przeminie jego wybuch.
- CELJA do Sganarela:
- Ten pan, który stąd odszedł — mniejsza o nazwisko —
- Powiedz mi, skąd ci znanym jest, i to tak blisko?
- SGANAREL:
- Niestety! Nie mnie znanym, ale mojej żonie.
- CELJA:
- Czemuż twe oko takim dziwnym żarem płonie?
- SGANAREL:
- Nie potępiaj mnie, pani, w mym nieszczęsnym smutku,
- I pozwól, niechaj sobie powzdycham do skutku.
- CELJA: Jakiż powód boleści zatem tak upartej?
- SGANAREL:
- Jeśli płaczę, to pewno nie płaczę na żarty!
- Chciałbym kogo innego widzieć w mojej roli,
- Czyby zniósł bez strapienia to co mnie dziś boli.
- Nieszczęśliwych małżonków jestem oto wzorem:
- Musiałem się pożegnać dziś ze swym honorem;
- Lecz jeszcze i straszliwszą mam do smutku rację,
- Bo, prócz honoru, djabli wzięli reputację.
- CELJA: Jakto?
- SGANAREL: Ten oto chłystek, frant, uczciwszy uszy,
- Zrobiwszy mnie rogalem, jeszcze się tem puszy.
- Na moje własne oczy widziałem w tej chwili,
- Jak z moją żoną bawił się, nie można milej.
- CELJA:
- Ten młodzieniec, co właśnie...
- SGANAREL: Ho! To sztuczka płocha;
- On kocha moją żonę i ona go kocha.
- CELJA: Ha, czułam dobrze, że ten powrót tajemmczy
- Służy za płaszczyk jakiejś intrydze zbrodniczej,
- I ledwiem go spostrzegła, już me serce drżało
- Przeczuciem tego, co wnet prawdą stać się miało.