Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/294

Ta strona została przepisana.

Próżno się kręcisz, bratku; albo ja kark skręcę,
Albo potrafię złamać te fochy dziewczęce,
I odejdzie ci jeszcze ochota do śmiechu.



SCENA DRUGA.
REJENT, ARNOLF.

REJENT:
Otóż i on. Dzień dobry. Przybywam w pośpiechu,
By wygotować kontrakt wedle pańskiej myśli.
ARNOLF myśląc że jest sam, nie widząc ani nie
słysząc rejenta: Co tu robić?
REJENT: Form prawnych trzymać się najściślej.
ARNOLF jak wyżej:
Trza dobrze rzecz obmyślić, bo znów się wykręci.
REJENT:
Nic się tu nie uczyni przeciw pańskiej chęci.
ARNOLF jak wyżej:
Muszę rzecz całą poddać największej rozwadze.
REJENT:
Wystarczy, że ja pańską sprawę poprowadzę.
Póki ja czuwam, nikt tu pana nie zaskoczy,
Byś kwitował to, czegoś nie widział na oczy.
ARNOLF jak wyżej:
Lękam się, że, gdy sprawę uczynię widoczną,
W całem mieście się z tego gadania rozpoczną.
REJENT:
Ech, cóż, na to najłatwiej jest zaradzić przecie,
I kontrakcik możemy ułożyć w sekrecie.
ARNOLF jak wyżej:
Doprawdy, nie wiem, która tu droga wskazana?
REJENT:
Zapis wdowi[1] zależeć będzie od jej wiana.

  1. „Wiano wdowie“ wynosiło zazwyczaj trzecią część posagu.