ARNOLF: Tak, co do tej strony,
Wiesz pan wszystko dokładnie, lecz któż ci to przeczy?
REJENT:
Pan, co mnie masz za głupca, gdy w tak ważnej rzeczy
Wzruszasz mi ramionami, o, i miny stroisz.
ARNOLF:
Człowieku, bestjo, czy ty Boga się nie boisz?
Ruszaj stąd, pókiś cały; nie drażnij mnie, proszę.
REJENT:
Z pańskiej woli wezwano mnie tutaj, jak wnoszę?
ARNOLF:
Tak jest, lecz odłożyłem sprawę po namyśle,
I, gdy nadejdzie pora, znów po niego przyślę.
Widzicie tę figurę! a natręt uparty!
REJENT: pokazując na głowę:
On zdaje się ma tutaj, i to nie na żarty.
REJENT:
Wszak wyście mnie wzywali od niego.
GRZELA: Tak, panie.
REJENT:
Nie wiem, jakie o swoim panu macie zdanie,
Lecz odemnie powiedzcie mu, proszę was o to,
Że jest skończonym bzikiem.
AGATKA: Powiemy, z ochotą.
GRZELA: Panie...
ARNOLF:
Chodźcie tu bliżej, niech was już nie straszę;
Wy dobre, wierne druhy; znam oddanie wasze.