Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/298

Ta strona została przepisana.

Zresztą masz, Grzesiu, z góry; napij się na zdrowie;
Weźże i ty, Agatko; ot, kup sobie szmatek:
Oboje wyciągają ręce i biorą pieniądze.
To tylko mej dzięczności maleńki zadatek,
A za to wszystko, proszę jeno łaski tyle,
Bym swoją ubóstwianą mógł ujrzeć przez chwilę“.
AGATKA szturchając go:
Gadaj zdrów.
ARNOLF: Dobrze.
GRZELA szturchając go:
Precz stąd.
ARNOLF:Pysznie.
AGATKA szturchając go: W swoją drogę.
ARNOLF:
Dobrze. Hola! Już dosyć.
No! Lepiej nie mogę.
AGATKA: No! Lepiej nie mogę.
GRZELA:
Cóż, czy po pańskiej myśli wszystko się odbyło?
ARNOLF:
Tak, dobrze, lecz pieniędzy brać nie trzeba było.
AGATKA:
Jakoś nam najzupełniej to wypadło z głowy.
GRZELA:
Może mamy powtórzyć? Ja jestem gotowy.
ARNOLF: Dosyć. Idźcie do domu.
GRZELA: Może pan spróbuje.
ARNOLF:
Nie, mówię. Teraz idźcie, gdy wam rozkazuję.
Zostawiam wam pieniądze. Rad jestem niezmiernie.
Zatem: baczność; i służyć mi trzeźwo a wiernie.



SCENA PIĄTA.
ARNOLF sam:

Jako szpiega, nie tracąc czasu po próżnicy,
Wezmę szewca łatacza tu z rogu ulicy.