Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/305

Ta strona została przepisana.

CHRYZALD: Jak widzę, ten temat cię gniewa.
Dowiemy się przyczyny. Bądź zdrów. Kto tak śpiewa,
Ten, mimo wszelkie swego honoru wzdragania,
Już jest pewnie na poły tem, czem być się wzbrania,
Skoro, by się ratować, szuka aż przysięgi.
ARNOLF:
Mogę przysiąc raz jeszcze, i mam sposób tegi
Przeciw złemu; spróbujem go jeszcze tej nocy.
Biegnie do drzwi i puka.



SCENA DZIEWIĄTA.
ARNOLF, GRZELA, AGATKA.

ARNOLF:
Dzieci moje, znów trzeba mi waszej pomocy.
Wierność wasza napełnia mnie szczęściem prawdziwem,
Lecz jeszcze raz niech błyśnie światłem równie żywem;
A jeśli to, co po was tuszę, się wypełni,
Wdzięczność moja okaże się wnet w całej pełni.
Człowiek, o którym wiecie (tylko cicho o tem),
Chce mnie (wiem to napewno) nowym zajść obrotem;
Do pokoju Anusi chce wnijść po drabinie;
Ja przeto, razem z wami, zasadzkę uczynię.
Niechaj każde z was weźmie dobrego patyka,
I, gdy na górnym szczeblu ujrzycie chłopczyka
(Ja bowiem, na znak dany, okno mu otworzę),
Niech mi każde łajdaka grzmoci ile może,
Ale tak, by, grzbiet jego chował pamięć o tem,
I by go chęć odeszła zjawiać się z powrotem:
Jednak, niech was Bóg broni zdradzić imię moje,
Ni dać poznać, że ja tam tuż za wami stoję.
Cóż, czy to co wam mówię spełnić potraficie?
GRZELA: Ojej! Jeśli się tylko rozchodzi o bicie:
Ja mam rękę jak kamień, skoro się przyłożę.