daleko posunięte, ale w owym czasie, w epoce Lyzidasów, Trissotinów i innych znachorów literackich udających iż posiedli monopol sekretów sztuki, było to zdrowem i dobrem. W epoce panowania rzekomych „trzech jedności“ Arystotelesa, z któremi tak mocował się i łamał Corneille w swoim Cydzie nie chcąc ich przekroczyć, Molier obala dogmat jakichś niezłomnych „prawideł“, równocześnie poddając się im jako rzeczy będącej poprostu wyrazem naturalnego rozsądku i smaku. Protestuje przeciw „niższości“ komedji wobec tragedji, śmiało rzucając wyzwanie które usprawiedliwią przyszłe arcydzieła. Ustala miejsce dla nowej komedji, takiej jak on ją pojmuje, broniąc jej z jednej strony od płaskiej „turlupinady“, z drugiej od sztuczności i „wydwarzania“ Wykwintniś. Broni się wreszcie przeciw zarzutom niemoralności.
Tutaj jedna uwaga. Dziwnem może się wydać zrazu, iż komedje Moliera winiono o niemoralność, podczas gdy słuchano bez śladu oburzenia komedji włoskich lub naśladowanych z włoskiego, o wiele grubszych i swobodniejszych w treści. Jednakże, był w tem instynkt; i nie można mu odmówić trafności. Tamte utwory, to były błahe igraszki, nie wchodzące w sferę istotnych pojęć o życiu, podczas gdy utwory Moliera przez swą głębię, prawdę życiową, przez lotność słowa, wnikały w tę sferę. Spokojny i oklaskiem darzony tryumf naturalnych instynktów nad wszelkim autorytetem u Moliera bardziej mógł zaniepokoić niż ślizkie i wyuzdane igraszki starej komedji, konwencjonalizmem swoim odcięte od współczesnego życia. Ta Szkoła żon w istocie mogła się stać szkołą: na naiwne pytanie Anusi: „Jakże z tem walczyć, z czego rozkosz sama płynie“, Molier nie znajduje odpowiedzi, ani teraz ani później. Czują to wszyscy wielcy moraliści, jak Bossuet, jak J. J. Rousseau, który też będzie grzmieć przeciw Molierowi. I ta
Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/338
Ta strona została przepisana.