NAJJAŚNIEJSZA PANI!
Wiem dobrze, iż Waszej Królewskiej Miłości nic po naszych wszystkich dedykacjach, i że W. K. M. zwolniłaby nas z pewnością chętnie zarówno od tego hołdu jak od tych mniemanych względem niej obowiązków. Mimo to, ośmielam się poświęcić jej tę Krytykę szkoły żon: nie mogłem sobie odmówić tej drobnej sposobności, aby wyrazić W. K. M. radość z powodu tak szczęśliwego jej ozdrowienia, które w raca naszemu przywiązaniu największą i najlepszą władczynię, i pozwala spodziewać się dla niej długich lat niezamąconej pomyślności. A ponieważ każdy patrzy na rzeczy z punktu widzenia który mu jest najbliższy, cieszę się, wśród tego powszechnego wesela, iż danym mi jeszcze będzie zaszczyt rozerwania W. K. M.; jej, która osobą swoją dowodzi tak wymownie, że prawdziwa pobożność nie stoi w sprzeczności z godziwą rozrywką; która, z wyżyn swoich wzniosłych myśli i dostojnych zatrudnień, zniża się tak łaskawie do naszych uciech i widowisk, i nie wzdraga się na nich śmiać temi samemi usty, które tak żarliwie umieją modlić się do Boga. Krzepię, powtarzam, myśl swoją nadzieją tego zaszczytu; oczekuję tej chwili z największą niecierpliwością; i, skoro danem mi będzie cieszyć się tem szczęściem, będzie to największa radość, której mógł zaznać, Dostojna Pani,
najniższy, najpowolniejszy i najwdzięczniejszy sługa