Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/369

Ta strona została przepisana.

tecznie, jeżeli sztuki zgodne z prawidłami nie podobają się, te zaś, które się podobają, nie są zgodne z prawidłami, wynikałoby z tego niezbicie, że prawidła muszą być fałszywe. Drwijmy więc z wymysłów, któremi pedanci chcą opanować smak publiczności, i, oglądając sztukę, troszczmy się tylko o wrażenie którego sami doznajemy. Poddawajmy się całą duszą utworom które nas chwytają za serce i nie gubmy się w uczonych rozumowaniach po to, aby sobie przeszkodzić w odczuwaniu przyjemności.
URANJA: Co do mnie, kiedy idę na komedję, troszczę się tylko o to, czy sama rzecz trafia do mnie. Jeśli się dobrze bawię, nie kłopocę się czy mam słuszność czy nie i czy reguły Arystotelesa pozwalają mi pękać ze śmiechu.
DORANT: To zupełnie tak, jak człowiek, któremuby sos jakiś smakował wyśmienicie, a któryby zaglądał do Francuskiego kucharza, aby się przekonać czy w istocie jest dobry.
URANJA: To prawda; mnie również śmieszą te mędrkowania o rzeczach które powinno się odczuwać własnym smakiem.
DORANT: Ma pani zupełną słuszność, śmiejąc się z tych tajemniczych subtelności. Bo, ostatecznie, jeżeli przyjmiemy te pęta, w niczem nie będziemy mogli polegać na własnem zdaniu; własne zmysły poddamy we wszystkiem tej niewoli, i nawet przy jedzeniu i piciu nic nam nie będzie mogło smakować bez łaskawego zezwolenia panów znawców.
LIZYDAS: Słowem, panie kawalerze, całym pańskim argumentem jest to, że Szkoła żon się podobała. Nie troszczysz się pan, czy komedja ta gwałci wszystkie prawidła sztuki, byle...
DORANT: Za pozwoleniem, panie Lizydasie, tego wcale nie przyznaję. Powiedziałem, że największą sztuką w komedji jest, aby była zabawna i, skoro ta