Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/62

Ta strona została przepisana.

Nie zdradził już, że list ten zdjął go niepokojem?
By popadł w dawne błędy, potrzeba zbyt mało!
Głośno. Coś ci, widzę, przysięgę twą, książę, przerwało?
DON GARCJA:
Sądziłem, że z nim panią jakiś sekret wiąże
I nie chciałem przeszkadzać.
DONA ELWIRA: Zdaje mi się, książę,
Że dziwnie pomieszanym mówisz do mnie tonem;
Widzę cię w jednej chwili na twarzy zmienionym,
Cała postać tchnie jakimś lękiem czy zgryzotą:
Jakaż przyczyna tego? Możnaż spytać o to?
DON GARCJA:
Nic; w sercu czasem bólu dziwnego doznaje.
DONA ELWIRA:
To nieraz bywa gorsze niźli się wydaje,
I pomocy żądają rychłej te oznaki.
Powiedz, książę, czy często chwyta cię ból taki?
DON GARCJA:
Czasem.
DONA ELWIRA:
Biedny mój książę! Ha, wiem, jakiej pieczy
Potrzeba tu: weź list ten, to cię wnet uleczy.
DON GARCJA:
Ten list? Nie, ręka moja tknąć go się nie waży!
Zbyt jasno oskarżenie widzę w twojej twarzy.
Jeśli...
DONA ELWIRA:
Weź, książe, czytaj, zamiast stać jak struty.
DON GARCJA.
Bym potem za mą słabość znów cierpiał wyrzuty?
Nie, nie; pragnę ci, pani, dowieść oczywiście,
Że zgoła nic zdrożnego nie widzę w tym liście,
I, choć twa dobroć mi go oglądać nie broni,
Okażę, iż ni chwili nie zwątpiłem o niej.
DONA ELWIRA:
Jeśli to są twe szczere w tej mierze pojęcia,