Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/78

Ta strona została przepisana.

DON GARCJA:
Ach, pani! wolnoż wierzyć mi, że te oznaki...
DONA ELWIRA:
Zostaw mnie, książę; wstydzą się słabości takiej.
DON GARCJA sam:
Wreszcie...


SCENA SIÓDMA.
DON GARCJA, DON LOPE.

DON LOPE: Przynoszę sekret, co ma wszelkie prawo
Twą miłość, książę, przejąć zbyt słuszną obawą.
DON GARCJA:
Nie mów mi o obawach, ani o sekrecie,
Dziś, gdy jestem człowiekiem najszczęśliwszym w świecie!
Po tem, na co me oczy patrzały w tej chwili,
Żadne już podejrzenie mych uczuć nie zmyli,
I dobroć mego bóstwa, zaprawdą bez granic,
Sprawiła, iż w tej mierze ucha nie mam na nic:
Zostaw to.
DON LOPE: Swięte mi są, panie, twoje chęci:
Dobro twoje jedynie zawsze mam w pamięci.
Mniemałem, iż ten sekret, świeżo pochwycony,
Wart był, abyś mu ucha przychylił z twej strony;
Lecz, skoro każesz abym rzucił troski owe,
powiem ci przeto, panie, by zmienić rozmową,
Ze, na wieść o ciągnących posiłkach z Kastylji,
Leona, jak mąż jeden, powstała w tej chwili,
I, krusząc swe okowy, szlachta i lud cały,
Na wieść o prawym królu, pospiesza na wały.
DON GARCJA:
Sądzą, że, przy Kastylji, i Nawary syny
Zdołają uszczknąć jakieś zwycięstwa wawrzyny,
I że nasz hufiec również potrafi, u kata,
Wzbudzić niejaki postrach w sercu Moregata.
Lecz o jakimś sekrecie wspomniałeś przed chwilką?
Powiedz, cóż to takiego?