ELIZA:
Panie, na wasze przybycie
Już wszystko... Lecz co widzę? Pani!... w jakiej dobie.
DONA INEZ:
Nie chciej dony Inezy widzieć w mej osobie
I pozwól, bym w boleści pogrążona świeżej,
Własny zgon opłakała wprzódy jak należy.
Dzięki temu podejściu, cudem niesłychanym,
Uszłam pościgu krewnych, związanych z tyranem;
Przez ten podstęp, me serce uniknąć zdołało
Małżeństwa, co mu śmiercią było i zakałą;
I dziś, dzięki pogłosce tej i w szacie męskiej,
Mogę kryć się, czekając katów moich klęski,
I chroniąc się ich pomsty, co w pogoni srogiej
Mogłaby wam na głowę ściągnąć moje wrogi.
ELIZA
Przy ludziach me zdumienie wszystkoby zdradziło.
Lecz spiesz, hrabino, aby nowiną tak miłą
I widokiem, co w świeże powaby cię stroi,
Pocieszyć srogą żałość biednej pani mojej.
Oczekuje cię sam a: wszystko zarządzone,
By nikt zbyteczny kroków nie zwrócił w tę stronę.
ELIZA:
Lecz cóż to! Wszak don Alwar...
DON ALWAR: Książę śle mnie oto,
Abyś się zlitowała nad jego zgryzotą.
O życie idzie; żalów jego nie ukoim
Jeśli, piękna Elizo, wprędce wpływem swoim,
Posłuchania... Lecz oto sam tutaj przybywa.