To człowiek rozsądniejszy niż myślałem; sądziłem, że trudniej przyjdzie się wywinąć. Słowo dają, kiedy się zastanowię, widzę że bardzo mądrze uczyniłem, wycofując się ze sprawy. Byłem bliski kroku, którego może długo musiałbym żałować.
ALCYDAS mówi słodziutkim tonem: Panie, jestem pańskim najniższym sługą.
SGANAREL: Ja również pańskim z całego serca.
ALCYDAS zawsze tym samym tonem: Ojciec mi mówił, że pan pragnie zrzucić się ze słowa.
SGANAREL: Tak, panie, z wielkim żalem, ale...
ALCYDAS: Och, panie, niema nieszczęścia.
SGANAREL: Jestem bardzo zmartwiony, zapewniam pana, i pragnąłbym...
ALCYDAS: To nic nie znaczy, powtarzam. Podaje Sganarelowi dwie szpady: Zechciej pan wybrać, którą wolisz.
SGANAREL: Którą wolę?...
ALCYDAS: Do usług.
SGANAREL: Naco?
ALCYDAS: Ponieważ pan się wzbraniasz zaślubić siostrę, dawszy jej swoje słowo, sądzę, iż nie weźmiesz mi za złe małego zaproszenia, które oto mam zaszczyt przedłożyć.
SGANAREL: Jakto?
ALCYDAS: Kto inny narobiłby może hałasu i oburzałby się na pana; ale my jesteśmy ludzie, którzy załatwiają rzeczy po dobremu. Przychodzę panu