Strona:Moralność naukowa 034.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Ale Spencer orzekł: wszyscy poprzednicy moi mylili się! i wnet znalazła się gromada wielbicieli, którzy zawtórowali, do bezmyślnego podobni echa: tak jest, mylili się! Bo etyka a troska o pomnażanie życia, to jedno i to samo.
Policzek to, wymierzony całej idealnej przeszłości rodu ludzkiego, Zwierzęciem jesteś, marny śmiertelniku, niczem, okrom zwierzęciem, żerującem, płodzącem i wychowującem potomstwo, umierającem w końcu, a zachciewa się tobie jakichś posłannictw, wyższych celów, a męczysz się lub odurzasz jakiemiś tęsknotami, marzeniami, pragnieniami, zamiast przemyśliwać nad tem, jakby dni doczesne jak najwięcej przedłużyć i najprzyjemniejszemi uczynić.
A na czemże opiera Herbert Spencer tę swoją „fizyologiczną“ moralność! Jestże teorya ewolucyjna podstawą tak pewną, niewzruszoną, że może na niej spocząć gmach tak potężny i ważny jak etyka?
Wiadomo, że Spencer rozciąga prawo rozwoju na całą przyrodę, organiczną i nieorganiczną, nie wyłączając z niej oczywiście człowieka. Wszystkie zjawiska widzialne są tylko wypadkowemi tego wielkiego procesu, który miesza martwe atomy, niby aptekarz, posługując się przy tej operacyi siłami chemicznemi i mechanicznemi. Świata nie stworzył nikt, nie ma stałości rodzajów, ani niezmienności organów. Wszystko doskonalsze rozwinęło się z mniej doskonałego, aż wybujało w człowieka, który jest arcydziełem natury.
A dlaczego nie stworzył nikt świata lub pojedyńczych rodzajów? Bo, odpowiada Spencer w swej „Biologii“, stworzenie materyi jest aktem niemożliwym do pojęcia — nikt nie widział