Strona:Moralność naukowa 039.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

nik, człowiek, umierający przed czasem dla jakiejś szerszej sprawy, nie zasługują według Spencera na tytuł moralnych, gdyż nie pamiętają o utrzymaniu i pomnażaniu własnego życia. Szaleńcy to, ludzie zwaryowani, nie mający wyobrażenia o zasadach etyki „niezawisłej“.
Do tak filisterskiego określenia dobra musiał dojśc myśliciel, który zepchnął człowieka ze stanowiska, zajmowanego przez niego od początku cywilizacyi. W nauce, która nazywa jedynem zadaniem ludzkości mechaniczne przystosowywanie się, dokonywające się samo przez się, nie może być oczywiście mowy o wyższych celach i o szlachetnem pojmowaniu obowiązku. Wszelkie porywy niesamolubne, wszelkie zachwyty, zapały, ofiary i poświęcenia muszą się wydać zwolennikowi spencerowskiej teoryi rozwoju prostemi zboczeniami umysłu, a niezewnętrzne i niełączne czynności dziełami niemądrego.

Chwieje się też Spencer i słania, ilekroć przekracza miedzę fizyologii, a wchodzi do podziemi wewnętrznych pobudek postępków etycznych. Obowiązek np., który nazywa „samodozorem“, „powagą nakazującą“, „pierwiastkiem przymusu“ itd. tłumaczy w sposób następujący: Duch i wola człowieka powstały z prostych pobudek i poruszeń drogą składania i kombinacyi. Później rozwinięte formy tego procesu (uczucia wyższe) są oczywiście więcej złożone, ogólniejsze i posiadają wyższą powagę, jako przewodniki, odczuć niższych i wcześniej powstałych. Już niższe jestestestwa[1] rządzą się w ten sposób całym „splotem uczuć“, które tej są natury, że ogólna pomyślność zależy od pewnego poddania niższych uczuć wyższym. Do tego zaś podporządkowywania czyli panowania nad sobą dochodzą

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – jestestwa.