Strona:My, dzieci sieci - wokół manifestu.pdf/48

Ta strona została uwierzytelniona.

Sieć wytrzebiła środowisko w tym sensie, że muzyka na kasecie przestała mieć sens. Istnienie kasety, a później CD, wpływało na dystrybucję w alternatywnym obiegu dóbr poprzez pocztę, na koncertach itp. Niedługo po nadejściu sieci, w drugim dziesięcioleciu XXI wieku, pojawiają się korporacje informatyczne, które przyciągają do siebie muzyków, grafików, poetów. Mówię o Blogspocie, MySpace, Archive i innych, którzy wytworzyli oprogramowanie umożliwiające zarządzanie treścią bez znajomości HTML, Java Script, Java, PHP.
Jakość, o której mówię, to pewna „podręczność” sieci, jej elastyczność. W tekście Czerskiego znajdziemy pytanie: „dlaczego mielibyśmy płacić za informację?” Rozumiem to tak, że cena jako obraz wartości, jaką jest zysk, nie jest tu brana pod uwagę. Czerski jest zdziwiony, że miałby płacić za coś, co posiada. Myślę, że można powiedzieć, że Czerski uważa, że ma coś, co dostał jako dar, okazję, traf, nagrodę lub coś bezcennego.
Jestem przekonany, że Czerski nie dostał poprzez sieć niczego bezcennego, ale dostał coś, co traktuje jako dar, okazję, traf i nagrodę. Jest to dar dlatego, że Czerski uznaje siebie za zaproszonego do konsumpcji, je, syci się, ale nie rozumie rachunku, czyta go jako wiersz. Jest to okazja, bo udało mu się zbiec przed rachunkiem i goni go list gończy. Jest to traf, bo udało się odpalić system i sieć. Jest to nagroda, która nie przychodzi.
Dzieci sieci nie uznają zysku z wymiany informacji. Poza tym aspektem pozostają opłaty abonamentowe. Zysk nie jest brany pod uwagę dlatego, że u korzeni sieci od 1968, od uruchomienia paru węzłów między wybrzeżami USA, sieć jest postrzegana jako wolna od opłat za wymianę. W sercu tej wymiany leży wymiana P2P, czyli programy do ściągania filmów i muzyki. Zgodnie ze sformułowaniem Marshalla McLuhana „nowe środowisko rujnuje stare”, sieć rujnuje wcześniejszą dystrybucję, wideo i audio, w tym taśmy wideo i kasety oraz płyty gramofonowe.
W teorii wartości, którą proponuję, zysk stanowi kolejny, trzeci aspekt wartości, poza wymianą i użytecznością. Dla zysku budowało się fabryki i pałace. Zysk należy pojmować jako siłę napędową nowoczesności. Poza tymi trzema aspektami wartości istnieje reklama, którą można określić jako promieniowanie, lansowanie się, autokreację. W tej składowej mieści się pewna część zysku w tym sensie, że reklama prowadzi do podwyższenia ceny i tym samym zwiększa zysk. Istnieją reklamy firm, które bardzo mocno wykorzystują zysk, umniejszając wartość pracy. Poprzez inwestowanie w reklamę, lokowanie w nią, widzę dzieci sieci, które postrzegają siebie jako anty-zyskownych.
Lokowanie, czyli inwestowanie. Możemy uwypuklać składową, czyli inwestować w jedną z części wartości.
Anty-zyskowność, czyli występowanie przeciwko zyskowi. Marnotrawienie, reklama, która nie służy zyskowi, w końcu, postawa wymiany, która ośmiesza zysk. W taki sposób Napster wyśmiał koncerny fonograficzne. Dał takie pole do wymiany, że ochłodził zysk. Nie chciałbym powiedzieć, że zniszczył czyjś przychód, raczej, że powstały nowe kanały łączności. Niemniej użyteczność realnego jest czymś twardym i określonym. Natomiast użyteczność wirtualności, fantomu, który jest w sieci lub jest siecią — jest widmowa. Oznacza to, że opakowanie CD i muzyka na nim są przedmiotami, które zniszczyć może ogień, ale codzienność niczego w nich nie zmieni, aż do śmierci, a sieć wprowadza zmianę, w kolejnej generacji, po 16 latach od powstania w 1989, czyli około 2005, gdy powstaje YouTube.
Myślę, że określenie „dzieci sieci” nie jest sztywne. Tak zwane dzieci sieci nie są nimi natywnie. Określając się tak, widzą siebie, gdy dorastali i pojawiła się sieć. Ale nie są z siecią od urodzenia, czy powiedzmy od 5 roku życia. Sieć pojawia się w Polsce w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych, czyli wtedy, gdy drugi raz wybrani zostają post-komuniści. Myślę, że część z osób, które poparły marsze, w tym także autor tego tekstu, to osoby, które nie miały sieci jako swojego natywnego korzenia, czegoś, co poprzedzałoby genetycznie ich narodziny.
W terminie „dzieci sieci” jest pęknięcie, które polega na tym, że poprzez ten termin widzimy odniesienie przedmiotowe, które nie potrafi się połączyć z nazwą. Są to: odniesienie do trzydziestolatków, odniesienie do dwudziestolatków. Dopiero odniesienie do nastolatków pasuje do tego terminu. Czy można ufać tej sile, która jawi się jako wynik połączenia terminu „dzieci sieci” z jego właściwym zbiorem referencji, czyli z nastolatkami?

48My, dzieci sieci: wokół manifestu