w Niemczech oddało, walcząc ramię przy ramieniu z Centrum dla obalenia prześladowczej Kościół rzymski Bismarkowskiej polityki, a zrozumimy błahość argumentu, usiłującego wbrew oczywistości przekonać naiwnych i łatwowiernych, że gdy się nie jest członkiem pewnego politycznego stronnictwa, nie może się już być stronnictwa tego w łącznych kwestyach sojusznikiem.
Odłączenie się zatem polskiego Górnego Szląska od niemieckiego Centrum, bynajmniej (jak twierdzi autor odezwy) nie rozbije jedności katolików, jak dotąd nie rozbiło jej to, że katolicy z nad Wisły i Warty nie szli pod sztandar Centrowców, i gdyby (co po fiasku, jakie sprawiła walka kulturna, przewidywać trudno) zjawił się kiedy jeszcze w Berlinie nowy Bismark, pragnący pójść śladami dawnego, polscy posłowie z Górnego Szląska, czy to tworzący oddzielne stronnictwo, czy też zespoleni z Kołem Polskiem, z największą pewnością raz jako katolicy, a powtóre, jako obrońcy prawa i zwolennicy religijnej tolerancyi, łącznie z katolikami niemieckimi, zmusiliby go po raz wtóry, by poszedł do Kanossy, t. j. uznał, że są dobra w ludzkości, na które się targać nie godzi i nie wolno.
Aby strzelać do jednego celu, niekoniecznie
Strona:My czy oni na Szląsku Polskim.djvu/030
Ta strona została uwierzytelniona.