czniejszą od małżeńskiej, uważając (słusznie zresztą), że kandydaci na posłów »nietylko narodowość powinni mieć jako program«, powiada, że żądanie Pracy, abyśmy raz wreszcie dali Szląskowi własne w Berlinie przedstawicielstwo, »rozbić się musi o brak ludzi«. A nieco dalej, przyznawszy jak gdyby pod przymusem, że rozgoryczenie przeciwko Centrum pomiędzy ludem na Szląsku istnieje i że byłoby strusią polityką, gdyby gazety polskie miały na to wszystko być głuchemi«, zaleca, abyśmy nie odłączając się broń Boże od niego, »w okręgu z polską ludnością wybierali takiego posła, który jest z nami jednej wiary i jednej narodowości«.
Jak tu pogodzić jedno z drugiem?
Więc gdy zainaugurujemy własną, narodową politykę na Szląsku, ludzi nie znajdziemy, ale gdy niby niedołężne dziecko będziemy dalej kroczyli na jego pasku, nie uczujemy tego braku, gdyż nam zapewne dopomoże samo do odnalezienia ich przy świetle swojej latarki. Widzimy, do jakich logicznych konsekwencyi prowadzi fałszywe i naciągane rozumowanie.
A tymczasem po tylu rozczarowaniach od Prusaków, po tylu odwiecznych ich przeniewierstwach i zdradach, łudzić się dziś chyba nie powinniśmy.
Panowie Niemcy, reprezentujący w Izbach Szląsk polski, uważają tę prowincyę jak gdyby za wie-
Strona:My czy oni na Szląsku Polskim.djvu/044
Ta strona została uwierzytelniona.