Strona:Na Kosowem Polu 011.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Karkołomną drogą przybyliście do nas, — rzekła. — Gdyby was nasze straże poznały, zawiślibyście na szubienicy.
— Padyszach rozkazuje wyznawcom Mahometa, a wyznawcy Mahometa spełniają bez namysłu wszystkie jego rozkazy, choćby prowadziły na szubienicę! — odpowiedział szpieg. — Szubienica zresztą, lub inny rodzaj śmierci nie przeraża muzułmanina. Hańbę i ból téj ziemi wynagradzają mu rozkosze w raju. Czy prośba najjaśniejszego padyszacha i jego obietnica znalazły drogę do przekonania Waszéj Miłości?
— Obietnice władców bywają najczęściéj wędką na łatwowiernych, — zauważyła wojewodzina.
— Wiara nasza zabrania nam kłamać, — odrzekł nieznajomy. — Słowo padyszacha równa się dokonanemu czynowi. Ałłach odepchnąłby od bram raju muzułmanina, któryby splamił duszę brudem kłamstwa.
— Nie chcę podejrzewać obietnicy sułtana Amurata, ale nie widzę sposobu, któryby mógł zdruzgotać pychę wojewody Obylicia. Dostęp do niego trudny. Otacza go znane z odwagi i uwielbiające go rycerstwo. Sztylet, trucizna, lub skrytobójcza napaść nie dosięgną go.
— Czego nie zmoże siła, to zdruzgocze rozum, — rzekł szpieg turecki. — Trzeba zmusić Obylicia do rozprawy rycerskiéj z małżonkiem Waszéj Miłości. A wiadomo przecie, że wojewoda Brankowić zwyciężał