Strona:Na Sobór Watykański.djvu/101

Ta strona została przepisana.

iubeo“ — wbrew ich dobru religijnemu — wówczas, zasadniczo biorąc, wstrząsa falę powietrzną, „aerem verberat...“ I wierni, świeccy, kapłani, biskupi — mają ścisłe prawo, ius strictum, z takich posunięć nic sobie nie robić i żądać uwzględnienia pełni swych praw, domagać się dla siebie kontroli, rozumnej i określonej ramami prawa. A gdyby papież o tem wiedzieć nie chciał, pomimo tradycji pierwszych wieków, to może podać się do dymisji. Jeszcze Kościół zdobędzie się na jego następcę. Znajdzie szersze serce i duszę, o groby męczenników wspartą, jak nie we Włoszech, to w Paryżu, czy Nowym Yorku...
5-o Rzym bowiem, w taki sposób arbitralny postępując, wprowadza w świat najstraszliwszą, jaka istnieć zdolna, niewolę. Niewolę dusz i sumień... I wyznać trzeba, że o to nie pokusił się dotąd żaden satrapa... Chwałę tę tylko pozostawił — Bóg czy djabeł — jednemu papiestwu...
O! Sunt lachrymae verum... Czuję, że nie zdołam wyczerpać tematu... Nie Kościół dla papieża, lecz papież dla Kościoła... Inaczej —
Niewola Rzymu.