Strona:Na Sobór Watykański.djvu/107

Ta strona została przepisana.

Zwłaszcza tak zwana „inteligentna“ część społeczeństwa uchyla się od systematycznego oddawania czci publicznej Bogu. Lada błahostka prywatnej natury, już uważają się za zwolnionych od udziału w ofierze Chrystusa. Tymczasem inteligentna część społeczeństwa powinna to zrozumieć, że bez objawów publicznych wiary w Boga, nie będzie Boga w życiu publicznem. Niech połowa jakiegoś miasta, lub kraju nie zjawi się przed ołtarzem. Niech całe miasta, cały kraj to uczyni. Co wówczas? Powiemy, że tu nie wierzą w Boga, że tu zamarło w sercach i pamięci ludzkiej bóstwo... Natomiast na jego święte miejsce przychodzi podłość, nieprawość — i buduje własne ołtarze w sercach, miastach i państwach.
Kult Boga publiczny jest obowiązkiem i węgielnym kamieniem uczciwości społecznej. On budzi sumienia, każe im stawać wobec Majestatu Świętego Świętych i samym stawać się świętemi. Zginie publiczna uczciwość tam, gdzie niema publicznego kultu Świętości.
Zdaje sobie dokładną sprawę z tego Kościół i dba o liturgję niemal narówni z głoszeniem słowa Ewangelji. A nawet może i więcej. Bo liturgja sama z siebie jest Aniołem, Zwiastunem rozśpiewanym Ewangelji.
To też w samem postawieniu sprawy niema nic złego lub niewłaściwego. Niewłaściwość ujawnia się dopiero wówczas, gdy idzie o praktyczne zastosowanie zasad kultu do życia je-